środa, 8 lipca 2015

Cierpliwości,cierpliwości...



Łuszczyca...tak próbuję ją choć trochę polubić,ale na razie nie potrafię...choć doskonale wiem,że już zawsze będzie we mnie siedzieć. Ale będę dążyć do celu,do końca aż ją osłabię do granic możliwości.

Od ostatniego posta troszkę się zmieniło,na plus i na minus. Od czego by tu zacząć,może od minusów: jak dziś naliczyłam powstały na ciele pojedyncze plamki wielkości główki od szpilki,naliczyłam ich 11. Zaraz maść poszła w ruch i posmarowałam,zobaczymy jak szybko będą znikać. Kolejna nieprzyjemna sprawka mojej kumpeli to głowa.Tam byłam najbardziej zadowolona z efektów,niestety pojawiło się trochę plamek łuszczycowych obok starych które już fajnie się zagoiły. Trochę mnie to zdołowało,ale nie poddaje się. Poniżej wklejam zdjęcie owych kropek,które się pojawiły a potem opiszę plusy ;)







dobra to zaczynam:
Plecki prawie czyste,trochę ta plama jest sinawa ale prawie nie widoczna,więc jestem zadowolona. Nogi z tyłu gdzie były rumienie i pacha również czysta i tak jak z plecami różnią się tylko trochę kolorem od zdrowej skóry. Ruszyły najbardziej oporne miejsca,czyli łokcie,kolana i kostki po smarowaniu maścią a za moment na te same miejsce żelem trzy razy dziennie. Noga gdzie miałam najwięcej ognisk również pięknie blednie.Oto zdjęcia:


Kolana






Kostka



Łokieć



Noga



Poza minusami to plusów jest naprawdę dużo,z czego ogromnie się cieszę. Już zawsze będę musiała codziennie sprawdzać czy aby coś nie wyskoczyło,ale dla choć w miarę normalnego wyglądu jestem w stanie to robić. Nie poddam się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz