poniedziałek, 22 czerwca 2015

Minęło półtora miesiąca...walczymy...


Jak ten czas leci...ale do rzeczy. No więc zacznę od tego że od ostatniego posta na moim blogu,na moim ciele powychodziły sobie całkiem solidne sztuki nowych placków,najwięcej na nodze,na powiece ale dwa małe punkty i co najdziwniejsze w uchu. I jak zaczęłam tępić maścią to tępiłam wszystko,łącznie z powieką. Na powiece to posmarowałam dwa razy i nieżle  mi  ją"wyżarło",ale bez obaw,nie było tragicznie :D wystąpił rumień i smaruję teraz jogurtem i schodzi.
W uchu smaruję już żelem tez schodzi skorupa,na nodze ,gdzie mi wyskoczyło najwięcej plam,pojawiła się zapowiedziana przez pana Zdzisława brązowa skorupa,która po kąpieli schodziła łatami. W miejscach gdzie zeszła ta skorupa,pojawiła się zdrowsza bledsza skóra,co mnie bardzo ucieszyło i mogę je już smarować żelem. Ogólnie wszędzie na ciele właśnie tak się stało,jedynie co oporniej idzie to miejsca grubsze,czyli łokcie,kostki i kolana,więc za radą smaruję je 3-4 razy dziennie maścią,mam tego mało w tych miejscach ale jak siedziały tak siedzą,więc atakujemy z zdwojoną siłą.

Co do rumieni,na nogach są już lekkie pozostałości,to samo z rumieniem koło pachy i na karku.

Głowa: teraz to już mam po prostu rewelację w porównaniu z tym co było na początku leczenia.
Mąż (mój osobisty opiekun głowy)mówi,że mam parę kropek z skorupą,którą jeszcze muszę smarować maścią,a reszta czysta,jedynie bardzo wysuszona więc od wczoraj w tych miejscach smarujemy żelem. Rumieni na głowie już nie mam i co najważniejsze ustąpiło swędzenie co po prostu zatruwało mi życie.

Oto zdjęcia:
Nogi



Plecy



Nogi z tyłu




Reasumując:jestem zadowolona z postępów leczenia,pragnę dodać,że wszystkie miejsca smarowałam zawsze maścią żeby była szybka reakcja,jak wiadomo,każdy z nas ma inną łuszczycę,jedni dłużej,drudzy krócej,więc leczenie u każdego wygląda inaczej.

Co najważniejsze: bardzo pomocne okazało się wsparcie innych koleżanek,które również się leczą,wymieniamy się nawzajem informacjami zdrowotnymi,podbudowujemy się wzajemnie,wspieramy,jest to naprawdę ważna część leczenia,jest to ciągła walka,każda z nas ma ochotę się poddać bo jest w tym trochę cierpienia,ale warto.

Odnalazłam N-Basię która przeszła leczenie u pana Zdzisława i jeszcze inną panią,które potwierdziły że maść skutkuje. Pani Basia dzięki swojemu doświadczeniu,udzieliła paru dobrych rad,które już wprowadziłam w życie i nie tylko ja :)dodało nam to otuchy do dalszej walki,żeby się nie poddawać,dlatego wszystkim i sobie życzę wytrwałości :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz